Obudziłam
się następnego dnia, promienie słońca oświetlały salę, w której zostałam
umieszczona, a zegar w komórce wskazywał 1014. W lewą rękę miałam
wbity welfron, do którego na szczęście nie było przyczepionej żadnej kroplówki,
więc wstałam i poszłam w kierunku sali Hazzy. Pod nią siedział Liam, mama
Styles’a oraz jego siostra Gemma, którzy w tej chwili spali. Podeszłam pod
drzwi, były szklane, więc mogłam obserwować chłopaka, przypiętego do dużej
ilości kabli. Miał kilka zadrapań na twarzy, prawą nogę oraz rękę w gipsie,
coraz bardziej żałowałam, że cokolwiek mu powiedziałam.
-Mia, powinnaś leżeć w Sali. To znaczy
Anna.-usłyszałam głos Payne’a
- Yeah frozen and can't breath.-wyszeptałam, słowa
dobrze mi znanej piosenki- Nie dziwię się, że się pomyliłeś, ja też często się
w tym gubię. Nie zamierzam spokojnie leżeć, w chwili, gdy on leży w takim
stanie, przeze mnie.
-Hej, to nie twoja wina, on sam wybiegł z tego
hotelu. Rozumiem, że te wieści mogły go zaszokować, ale nie powinien w takim
stanie w ogóle opuszczać budynku. Co nie znaczy, że nie jestem wściekły-podobnie
jak cała reszta, za ukrywanie faktu, o tym że żyjesz. Ale rozumiem, że chciałaś
nas, jak i swoją rodzinę chronić.-powiedział, biorąc mnie w swoje ramiona, a ja
najnormalniej w świecie się popłakałam.
-Wybacz Liaś, tylko niepotrzebnie moczę ci
koszulkę. Jak on się w ogóle czuje?
-Lekarz powiedział, że niedługo powinien się
wybudzić. Na razie nie znaleźli nic niebezpiecznego. Jego rodzina przyjechała wczoraj
wieczorem, ojciec poszedł niedawno po kawę. Pytali o ciebie.-rzucił, gładząc
moje plecy. Wzdrygnęłam się na wieść o
ich zainteresowaniu mną. Pewnie chcą mi wykrzyczeć w twarz, że jestem najgorszą
suką, jaka chodzi po tym świecie. Ale to nic, chcę żeby ktoś w końcu mi to powiedział
w twarz. Może chociaż oni poczuli by się lepiej.
-Liam?-usłyszeliśmy oboje i spojrzeliśmy w tym
samym kierunku, gdzie stała Danielle Peazar.
-Kochanie, już jesteś. Jak się czujesz?-zapytał
z troską chłopak i próbował ją objąć, ale ta się odsunęła.-Skarbie, co jest?
-Najpierw obściskujesz się z nią, a teraz
lecisz do mnie? Jesteś chamem!-krzyknęła, przez co śpiące kobiety poderwały się
z krzeseł.
-Dani, to nie tak, pamiętasz jeszcze Larisę,
prawda?
-A co to ma do tematu?!
-Witaj Danielle, nie złość się na Daddy’ego,
nie mieliśmy złych zamiarów. –wtrąciłam ostrożnie, by nie pogorszyć sytuacji.
-Kim ty w ogóle jesteś?!
-Możesz mi mówić Mia albo Larisa, jak chcesz.-wzruszyłam
ramionami.
-Ona nie żyję oszustko!-warknęła, jeszcze
bardziej wściekła.
-Możesz mnie zapytać o co tylko chcesz, pamiętam
każdą chwilę spędzoną w Londynie, około dwa lata temu.
-Dobrze, do jakiego klubu poszliśmy najpierw,
kogo tam spotkałaś i podczas czego przyłapała cię mama Styles’a?
-Klub to Ecstasy, spotkałam tam Cole’a, a
zostaliśmy przyłapani przez mamę Loczka w kuchni na pocałunku, mogę też
powiedzieć, co mówiłaś na zakupach o Li…
-Tak to ona! Ale przecież był pogrzeb i w
ogóle…
-Lepiej jak ci to ktoś inny opowie, jak ja to
robię to ludzie trafiają do szpitala.-odpowiedziałam, wbijając wzrok w ścianę po mojej prawej. Nagle
poczułam jak dwie pary ramion, oplatają moją talię. Były to Gemma i Dani, które
najzwyczajniej w świecie mnie przytuliły, ta pierwsza zanosiła się płaczem.
-Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. Jak się
czujesz? Nigdy więcej nam tego nie rób.
-Mama!-usłyszałam nagle, a po chwili do mojej
nogi „kleił” się mój synek. Wzięłam go na ręce i mocno przytuliłam, spoglądając
na zdziwione dziewczyny.
-Masz dziecko? Ale przecież… Z kim?-jąkała się
Gemma.
-Allan, powiedz ciocią kto jest twoim tatą.-zwróciłam
się do malucha.
-Hally Styles, jest tutaj i zdlowieje. Pobawimy
się?
-Mój syn ma dziecko? Czemu ja nic o tym nie
wiem?-odezwała się babcia Allana.
-To trochę skomplikowana sprawa, Harry też
niedawno się o tym dowiedział…-zaczęłam się tłumaczyć, ale usłyszeliśmy krzyk z
Sali Loczka i podbiegliśmy do drzwi. Po chwili przybiegł lekarz oraz kilka
pielęgniarek i wpadli do pomieszczenia. Kilka minut później mężczyzna w białym
kitlu wyszedł i podszedł do nas.
-Pacjent odzyskał przytomność, ale jest trochę
skołowany i dobrze by było, gdyby zobaczył bliskich, więc proszę za mną.
Weszliśmy
do pokoju, niektóre kabelki zostały odpięte, a Hazz leżał przerażony na łóżku i
słysząc nas, od razu skierował wzrok w naszą stronę.
-Mamo.-jęknął chłopak, a wspomniana przez
niego kobieta, podeszła i złapała za jego rękę.
-Spokojnie synku, już nic ci nie grozi. Jesteś
w szpitalu.
-Kto to jest?-zapytał, patrząc w naszym
kierunku.
-To twoi przyjaciele, ojciec, siostra i synek.
Nie pamiętasz?-zapytała zmartwiona.
-Ale ja nie mam dziecka, nawet dziewczyny.-rzucił
zdziwiony.
-Pacjent może mieć zanik pamięci. To typowe
przy tak silnym uderzeniu...
Ja chce dalej. ..
OdpowiedzUsuń