niedziela, 5 kwietnia 2015

Epilog

       Jeszcze kilka lat temu nie sądziłam, że stanę na ślubnym kobiercu, mając wspaniałego syna i naprawdę oddanych przyjaciół, a moja kariera rozwinie się do takiego stopnia. Tuż po miesiącu miodowym rozpoczynam trasę koncertową po Europie i obu Amerykach. Cały rok spędzę zdała od rodziny, ale mam świadomość, że Harry zajmie się naszym synem najlepiej jak potrafi, zwłaszcza teraz, gdy One Direction skończyło swoją karierę. Fanki przyjęły tą wiadomość nadzwyczaj spokojnie.
       Siedzę właśnie w mojej sypialni, otoczona przez przyjaciółki, przyszłą teściową, makijażystki, fryzjerki i manikiurzystki. Na sobie mam piękną, białą suknię,
którą pomagała mi wybierać moja druchna Gemma. Razem z Harry'm zdecydowaliśmy, że to właśnie ona i Jasper będą naszymi świadkami. A jeśli chodzi o nich, to są parą, mieszkają razem, dobrze im się układa i nic nie wskazuje na to, że coś się zmieni, bynajmniej na gorsze.
-Musimy się już zbierać dziewczęta.-zwraca moją uwagę przyszła teściowa.
       Dziewczyny od razu wychodzą z pomieszczenia i zostaję sama z Gemmą. Właśnie w tym momencie dopadają mnie wątpliwości. Czy spodobam się ukochanemu w tej sukni? Czeka przed ołtarzem, czy już uciekł? Chowam twarz w ręce i próbuje unormować przyśpieszony oddech, ale to nic nie daje, dalej jestem przerażona.
-Hej, co się dzieje?-pyta siostra mojego ukochanego, podchodząc bliżej mnie i kładąc rękę na ramieniu.
-Zawsze śmiałam się z tych panienek w filmach, ale teraz sama boję się jak to będzie. Najgorsze jest chyba to, że mimo mojej miłości do Twojego brata, czuję lęk, czy on przypadkiem nie zawieje albo wszystkiego nieodwoła.
-Harry taki nie jest, a z tego co mówił mi Jasper, to Pan młody również panikuje. Nie przejmuj się niczym, to twój dzień, więc korzystaj ile wlezie. W końcu nie codziennie wychodzi się za mąż za ukochaną osobę.
-Masz rację. Co ja bym bez ciebie zrobiła? Dobrze, musimy już chyba iść, bo Hazza będzie się niecierpliwić.-rzuciłam, zakładając zwykłe, białe, dwunastocentymetrowe szpilki. Zeszłyśmy przed dom, gdzie już na nas czekała limuzyna, po czym wsiedliśmy i ruszyliśmy na miejsce uroczystości. Ślub odbywał się w niedużym kościele, który obstawiony był na to ważne dla mnie wydarzenie, sporą ilością ochroniarzy. Nie chcieliśmy by ktoś, coś zepsuł, na przykład zbyt namolni parazzi.
       Ostrożnie wysiadłam z pojazdu, uważając by nie zniszczyć sukni i omijając fotoreporterów, którzy byli dookoła mnie. Szybko zostałam otoczona przez ochronę i wprowadzona do środka. Czekałam już tylko na ojca, który prowadzić miał mnie do ołtarza, a gdy w końcu zjawił się, byłam kłębkiem nerwów.
-Moja córeczka tak szybko dorosła. Pamiętam jak jeszcze niedawno latałaś po pokoju w pampersie i śpioszkach, a teraz muszę cię oddać innemu mężczyźnie pod opiekę. Mam nadzieję,  że będziesz szczęśliwa.-powiedział ze łzami w oczach i ścisnął mocniej moje ramię.
-Też mam taką nadzieję tato. Chciałabym żeby mama teraz tu była.
-Ona tu jest, a dokładniej w naszych sercach skarbie.
Nie zapominaj o tym.
-Dziękuję, potrzebowałam tej rozmowy.-odpowiedziałam, po czym usłyszałam marsz weselny  i musieliśmy odłożyć dalsze rozmowy na później. Drzwi do wnętrza kościoła otworzyło dwóch mężczyzn z ochrony, więc  ruszyliśmy  po białym dywanie do końca, gdzie czekał na mnie Mój
Harry. Przez całą drogę nie spuszczałam wzroku z jego przystojnej twarzy, która już na zawsze będzie moja, tak samo jak cała reszta jego ciała, włączając w to serce. Uśmiech z mej twarzy nie zchodził w ogóle, aż w końcu moja ręka została przekazana zielonookiemu i wszystkie wątpliwości zniknęły od razu.
-Zebraliśmy się tu dziś, by połączyć węzłem małżeńskim...-zaczął mówić ksiądz, a ja zatopiłam się w tych cudownych, zielonych tęczówkach.
-Czy ty Haroldzie Edwardzie Styles, chcesz pojąć za żonę tą oto Annę Marię Luizę Corwinus i przysięgasz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuścisz jej aż do śmierci?
-Tak chcę i przysięgam z całego serca mego.
-Czy ty Anno Mario Luizo Corwinus, chcesz pojąć za męża tego oto Harolda Edwarda Style'a i przysięgasz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?
        Spojrzałam w oczy ukochanego i zrobiłam efektowną, dramatyczną pauzę, po czym odpowiedziałam.
-Oczywiście, że chcę i przysięgam z całego serca.
      Widziałam wielką radość i ulgę na twarzy Hazzy, gdy skończyłam swoją część przysięgi.
-Na mocy na danej mi przez urząd, ogłaszam was mężem i żoną, możesz pocałować pannę młodą-zakończył ksiądz, a Harry'emu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku i moglibyśmy tak zostać na długo, ale przerwali nam świadkowie.
-Jeszcze będziecie mieli czas na takie rzeczy, podczas podróży poślubnej, ale teraz wszyscy czekają.-odezwał się Jasper ze złośliwym uśmiechem.
       Wyszliśmy z kościoła, w deszcz ryżu i udaliśmy się do limuzyny, którą dotarliśmy do wynajętego miejsca, gdzie miała odbyć się reszta uroczystości. Będąc już tam, przywitaliśmy się z gośćmi i zajęliśmy swoje miejsca przy stole. Nadszedł czas przemówienia, które wygłosiło całkiem  sporo osób. Na sam koniec przyszła kolej mojego męża, więc mężczyzna z mikrofonem podszedł do niego. Harry zabrał mu przedmiot z reki, po czym wstał i złapał moją dłoń.
-Pragnę Ci bardzo podziękować kochanie, za to, że wytrzymujesz ze mną każdego dnia, choć bywa ciężko.-zaczął, a ludzie dookoła zachichotali-Pragnę spędzić z tobą resztę mojego życia i na tę szczególną okazję, jaką jest dzień naszego ślubu, zaśpiewam pewną piosenkę.
      Pokazał gestem orkiestrze, by zaczęła grać, a sam spojrzał w moje oczy.
<klik>

Let me be your hero, -pozwólp

Would you dance, 
if I asked you to dance? 
Would you run, 
and never look back? 
Would you cry, 
if you saw me crying? 
And would you save my soul, tonight? 

Would you tremble, 
if I touched your lips? 
Would you laugh? 
Oh please tell me this. 
Now would you die, 
for the one you love? 
Hold me in your arms, tonight. 

I can be your hero, baby. 
I can kiss away the pain. 
I will stand by you forever. 
You can take my breath away. 

Would you swear, 
that you'll always be mine? 
Or would you lie? 
would you run and hide? 
Am I in too deep? 
Have I lost my mind? 
I don't care... 
You're here, tonight. 

I can be your hero, baby. 
I can kiss away the pain. 
I will stand by you forever. 
You can take my breath away. 

Oh, I just wanna to hold you. 
I just wanna to hold you. 
Oh yeah. 
Am I in too deep? 
Have I lost my mind? 
Well I don't care... 
You're here, tonight. 

I can be your hero, baby. 
I can kiss away the pain. 
I will stand by you forever. 
You can take my breath away. 

I can be your hero. 
I can kiss away the pain. 
And I will stand by you, forever. 
You can take my breath away. 
You can take my breath away. 

I can be your hero.
       Zakończył i wyczekiwał mojej reakcji. Rzuciłam mu się na szyję i namiętnie pocałowałam, na co goście zaczęli głośno klaskać.
-To było piękne Harry. Kocham Cię.
-Ja też was kocham mamusiu.-usłyszeliśmy głos naszego synka i już po chwili nas obejmował.
-Dasz sobie radę skarbie, przez ten miesiąc co nas nie będzie? Proszę Cię tylko nie męcz babci i dziadka.
-Spokojnie mamo, będziemy się za*iście bawić.
-Allan! Skąd  ty znasz to słowo?-zapytałam wstrząśnięta słownictwem jakiego urzył. 
-Tata tak czasami mówi do wujka Louisa.
-Harry.-wysyczałam groźnie, mordując mężczyznę wzrokiem.
*

        Po spędzeniu miesiąca miodowego na Karaibach, nadszedł w końcu czas, by rozpocząć tournee po Europie i Amerykach. Byłam właśnie przed swoim pierwszym  od dłuższego czasu koncertem, który odbywał się w Londynie. Moja rodzina znajdowała się za kulisami, a przyjaciele z Polski, których zaprosiłam, siedzieli na widowni. Zaczęłam od zaśpiewania piosenki, która podbiła moje serce, gdy byłam w Polsce.  Zaśpiewałam jeszcze kilka piosenek, zanim To się stało. W pewnym momencie zrobiło mi się ciemno przed oczami i osunęłam się na scenę.


     Po otwarciu oczu, oslepiło mnie jasne światło, przez co miałam ochotę je z powrotem zamknąć, ale powstrzymałam się. Po przyzwyczajeniu się do jasności, ujrzałam koło siebie Styles'a oraz naszego syna.
-Co się stało?-zapytałam ochrypłym głosem.
-Zemdlałaś na scenie, podczas koncertu, więc przetransportowaliśmy cię do szpitala. Lekarz kazał czekać na wyniki badań.
       W tym samym czasie, w drzwiach pojawił się mężczyzna w kitlu, który podszedł do mojego łóżka, z uśmiechem na ustach.
-Obudziła się Pani w końcu. Po dokładnym przestudjowaniu wyników, stwierdzam, że nic złego Pani nie dolega.
-Więc skąd te omdlenia?-wtrącił mój mąż, zanim ja to zrobiłam.
-W Pani stanie to całkowicie normalne. Zostawię Panią jeszcze na obserwacji do jutra i przepiszę odpowiednie witaminy.
-Jakim stanie doktorze?-zapytałam szybko.
-No jak to? Jest Pani w ciąży.

*
-Harry! Wołaj Allana na obiad!-krzyknęłam do swojego męża, sadzając małą Darcy w foteliku do karmienia. Od ośmiu miesięcy miałam dwójkę dzieci, które starałam się otaczać troską i miłością. W końcu zrezygnowałam z kariery, pieniądze zarobione do tej pory starczą nam na kilkanaście lat, a resztę zdobędziemy, dzięki naszemu klubowi, który otworzył mój ukochany. 
-Co tak pięknie pachnie kochanie?-zapytał brunet, wchodząc do kuchni wraz z naszym synem.
-Nie przesadzaj Hazz, to tylko gołąbki. 
-Jak zwykle skromna. To są najlepsze gołąbki jakie kiedykolwiek jadłem. 
-Wiecie, że jutro jest wywiadówka w mojej szkole, prawda?-odezwał się All.
-Wiemy, twój Tata na nią idzie. Ja mam dość po ostatniej.
-Ale mamo! To była tylko niewinna zabawa!
---------------------
Witam wszystkich, którzy jeszcze czytają to opowiadanie. Trochę długo mi zeszło z tym epilogiem, ale w końcu udało mi się go napisać. Tak więc to już koniec przygód Anny, Harry'ego oraz Allana. Niedługo dodam podsumowanie. Pozdrawiam was i mam nadzieję, że nie jest to jedyne moje opowiadanie, które przeczytacie. Wesołych świąt i mokrego dyngusa. 

2 komentarze: